wrz 10 2003

.....:::::BIAŁY RUMAK:::::.....


Komentarze: 0

Bialy rumak pocwalował do lasu. Zewszad

otaczala go zupelna ciemnosc. Jego siersc

polyskiwala w swietle ksiezyca, niczym

woda w rwacym, gorskim potoku; jednym z

tych, ktore mozna spotkac tylko w niewielu

miejscach na Ziemi. Trwajaca wiele tygodni

pogon najwidoczniej nie zamierzala dobiec

konca. Mysliwi z psami nie proznowali.

Kon był już bardzo zmeczony. Od dawna nie miał

nic w pysku, a zoładek palił go jakby

polknal pochodnie. Nie wiedział gdzie podaza, a

jedynym dlan drogowskazem było ponure,

ciemne niebo, na ktorym rysowało sie już

tylko kilka gwiazd i ksiezyc. Polyskiwaly

one jak horda latajacych swietlikow.

Nagle niczym nie zmacona cisze przerwało

ujadanie hartow. Rumak wiedzial juz co to

oznacza- mysliwi sa blisko. Przerazony

zerwał sie galopem w glab ciemnego boru..

Minelo kilka godzin, zaczynalo switac

i wreszcie kon dostrzegl koniec ciemnego lasu.

Teraz przed jego oczyma stanał cudowny

widok- dostrzegl bajkowa polane, na ktorej

rosly najpiekniejsze gatunki roslin, jakie

do tej pory widzial. W samym srodku gaju

byl wielki stu-letni dab, niczym krol na tronie.

Jego gałezie ostroznie nachodzily na

nieduze brzozki, zarazem spotykajac sie

z ich soczyscie zielonymi listkami i

nieco postrzepiona, czerwieniejaca kora.

Betule przypominaly grupe gesiarek

bawiacych sie pod skrzydlami swojego ojca.

Drzewa otaczala mlodziutka murawa, spod

ktorej gdzie nie gdzie wyrastaly fioletowe

zawilce i koniczyna, oplatajac nie

najwyzsza wierzbe płaczaca. Jej delikatne

witki spokojnie falowaly na wietrze, a

jasno-brazowy, troche krzywy pien, sprawial, ze

roslina wygladała jak staruszka, ktora

placze za poleglym w krwawej bitwie synem.

Nieopodal kwitly potezne kasztanowce.

Ich biale, malutkie kwiatki kontrastowały

z zywa zielenia lisci, a gruby, ciemny,

polyskujący pien zdawał sie nie miec konca.

Drzewo odbijalo sie w blekitnej tafli

stawu, ktory zewszad oblozono sliskimi

kamieniami. Zbiornik porosniety

byl nielicznym tatarakiem i palka wodna.

W jego centrum delikatnie unosily

sie na wodzie zolte, przepiekne lilie wodne.

Troche dalej uginaly sie i tanczyly

na wietrze smukle sylwetki topoli, niczym

bogate damy dworu, o dobrych manierach.

U ich stop ros;y tulipany, tworzac duze,

roznokolorowe plamy wyrozniajace

sie z posrod kwitnacej, bialej koniczyny.

Rzucał na nie cien sedziwy buk, o grubym pniu

i rozleglych galeziach, ktore pokrywały

drobne, jasne liscie o jajowatym ksztalcie,

Drzewo to przypominalo starego medrca.

Nagle pada strzał- biały rumak pada martwy

na bajkowej, wydawaloby sie bezpiecznej

polanie. Nie musi juz uciekac, bo wreszcie

znajdzie sie w prawdziwym podniebnym raju, gdzie

bedzie odpoczywac na zielonej murawie.

intelektualistka : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz