Komentarze: 1
Spętane tęsknotą skołatane serce łomocze walcząć o oddech istnienia, o oddech miłości. Walczy o ostanie spojrzenie mówiące wszystko, mówiące "wieczność". Rozrywa krzykiem pustkę istnienia, wypełnia nicość, by popaść w odmęty niechęci i smutku. Łkać sobie cicho w mroku samotnej egzystencji. Zebrane odgłos całości wszelkiego istnienia nie oddałby jego bólu. Tak bardzo pragnie, tak bardzo tęskni, tak bardzo kocha.
Spętana bezczynnością i marazmem dusza wije się niczym piskorz w zniewolonym ciele. Mami ją oddech wolności i powiew miłości. Wyrwać się chce, lecz demony mroku trzymają ją mocno. Chce zrzucić z siebie jarzmo przeszłości i eksplodować ogromem afirmacji wszystkiego, co żywe. Nie może, nie potrafi, lecz pragnie tego najmniejszą cząstką siebie. Ociera się o ciemne zakamarki ludzkiej egzystencji, zwiedza krainy pełne zakłamania i zła. Rozmawia ze złością, przyjacielem jej obłuda. Czuje się jak marionetka w narkotycznym śnie. Chce krzyknąć, lecz usta jej zakrywają. Chce się zbudzić, lecz tulą ją do snu, wiodąc po krainie koszmarnych wizji. Resztką swych sił próbuje uwolnić się z wszechogarniającego jarzma. Chwycić się orła wolności i na jego skrzydłach wznieść się w przestworza. Ku niebu, gdzie królują wolność i miłość. Niczym wąż wije się zatem próbując zrzucić dawną skóre, symbol tego co minęło, tego co odchodzi, lecz odbija się echem przeszłości. Brakuje jej cierpliwości i sił, chce już, nie może tak dłużej. Lecz trwa w tym stanie w nadzieji, że gdy mary odejdą zajaśnieje pełnią blasku. Otoczy ją wszechogarniające miłość i światłość. I będzie radować się każdą chwilą, przebłyskiem istnienia. W wieczności.